środa, 2 lutego 2011

Nierobótkowo

Na początek przyznaję się bez bicia - RR-y nadal nie wysłane, ale pracuję nad nimi. Wykańczam 3-cie Bootsy i jeszcze jedna kanwa z tej serii a potem siadam do pozostałych. Ale żebym się nie rozleniwiła - dzisiaj dostałam kolejne RR-y. Na szczęście tylko jedna kanwa :) Z Gardensów. Zdjęć nie będzie, bo mam lenia i nie chciało mi się dzisiaj pstrykać. A z RR-ami przyleciały jeszcze smakowitości, za które bardzo dziękuję :)

Dostałam kolejne 2 wyróżnienia - za które pięknie dziękuję. Ale o wyróżnieniach w kolejnym poście, bo tak naprawdę chciałam podzielić się z Wami opinią o książce, którą wczoraj w końcu przeczytałam.

Długo się naczekała, bo leżała i leżała. Przeczytałam kilka stron i nie mogłam przebrnąć dalej. Ale, że póki co nie mam nic nowego do czytania, a w wannie lubię sobie poleżeć, więc zmusiłam się do przeczytania tej oto książki - "Matylda" Agnieszki Kacprzyk.


Opis z okładki:

Matylda ma dwadzieścia kilka lat, zgrabne nogi, przerośnięte ego, szczura o imieniu Duchamp i zwariowaną rodzinkę. Podniecają ją mężczyźni władzy i artystowskie klimaty. We własnym mniemaniu jest jednak nowoczesną, wyzwoloną feministką. Marzy o tym, by zostać artystką adorowaną przez tłumy. Najlepiej mężczyzn oczywiście. Niestety życie funduje jej zupełnie inny scenariusz: tajemniczy e-mail od nieznajomego, wygrana wycieczka na Teneryfę i perypetie przyjaciółki „od serca” wywracają jej życie do góry nogami. 

To tyle jeśli chodzi o opis. A tylko dodam, że Agnieszka Kacprzyk ukończyła studia filologiczne w Poznaniu, więc tym bardziej miło mi z tego powodu.

I jak napisałam na początku - po kilku stronach miałam mały stupor na tą książkę. Ale wczoraj jak już w końcu się zaczytałam, to z kolei nie mogłam przestać czytać, aż jej nie skończyłam.... o 1 w nocy. A o 6.30 muszę wstać :). A jeszcze o tej 1 w nocy moje dziecko postanowiło się obudzić i towarzyszyć mi już do rana w moim łóżku.

Sama książka dość zabawna, może łzy ciurkiem mi ze śmiechu nie leciały, ale były momenty, że się śmiałam na głos. Dość szybkie zwroty akcji, miejscami irytująca bohaterka.... może to z mojej winy, bo już nie mam tych dwudziestu kilku lat :) Ale bardzo mi się podobała. I chociaż koniec częściowo szło zgadnąć to i tak musiałam przeczytać ją od razu do końca.

Jedna rzecz bardzo mi się spodobała i zamierzam jutro to wypróbować, bo po raz pierwszy od dłuższego czasu pojadę środkiem komunikacji miejskiej - czytaj bimba (dla niewtajemniczonych - tramwaj po poznańsku).

"...Codziennym zwyczajem zlustrowałam pasażerów, szukając jakiegoś wdzięcznego obiektu do treningu. Chodzi o to, aby uwieść faceta trzema strzałami. Pierwsze spojrzenie spod rzęs, drugie - podchwytujące - przytrzymujące kontakt o sekundę dłużej niż wypada i trzecie, zaczepne, uwieńczone płochliwym spuszczeniem wzroku. Podróże do pracy i z powrotem to doskonała okazja, aby ćwiczyć uwodzicielskie umiejętności. Taka szkoła flirtu w miejskiej komunikacji. Wybierasz faceta i po kolei stosujesz na  nim wszystkie pozawerbalne sztuczki. Gościu zwykle najpierw jest zaskoczony, rozgląda się dookoła, czy to na pewno w jego kierunku strzelasz oczami, a kiedy upewni się, że chodzi właśnie o niego, przysuwa się dyskretnie w twoim kierunku, mniej więcej co przystanek, nie przestając się na ciebie gapić. Wtedy ty spuszczasz wzrok, robisz się odrobinę onieśmielona, patrzysz w okno, bawisz się kosmykiem włosów, co rozgrzewa go jeszcze bardziej i kiedy jest wystarczająco zaintrygowany, aby rzucić się na ciebie z błaganiem o numer telefonu, podrywasz się szybko i wybiegasz, bo oto twój przystanek. W ten sposób zostawiasz frajera z rozdziawioną gębą, zamglonym spojrzeniem i poczuciem, że może właśnie przeleciała mu przed nosem miłość życia..."

Rozbawiła mnie ta metoda uwodzenia i mam zamiar jutro osobiście ją wypróbować, o ile w ogóle się odważę :) No ale na tym właśnie polega różnica między dwudziesto- a trzydziesto-latkami. :))))


EDIT 03.02.2011:

No i co? No i tzw przysłowiowa d... :) Po pierwsze w tramwaju nie było nikogo ciekawego. Jak juz był - to nie z mojej półki wiekowej, bo przecież za małolatami nie będę się oglądała :). Także doświadczenie nieudane. A kiedy znowu pojadę MPK nie wiadomo :))))

A tak przy okazji - sprawdzałyście/liście kiedyś jak to jest kiedy człowiek się uśmiechnie do kogoś obcego? Ludzie są strasznie spłoszeni. Zresztą samemu jakoś tak ciężko się jest uśmiechnąć do kogoś, bo masz wrażenie, że od razu cie za dziwaka biorą. No i te miny, posępne, zamyślone, każdy udaje, że innych nie widzi. A poza tym chyba się wstydzimy okazywać uczucia inne niż obojętności - jeśli chodzi o przechodniów, czy współpasażerów podróży, ale takiej krótkiej podróży. Bo jak się jedzie dłużej np. w pociągu - to ludzie w końcu jakoś nawiązują kontakt.

Ot to takie moje przemyślenia. A jak Wy sądzicie?

5 komentarzy:

  1. chętnie bym przeczytała tą (tę???) książkę, może gdzieś dorwę w bibliotece
    a metoda podrywu super!!
    sama z niej bym skorzystała ale niestety dojeżdżam do pracy pociągiem razem z młodzieżą szkolną a 30-latce raczej nie wypada podrywać młodzików hihihi
    więc pozostaje mi czekać z niecierpliwością na Twoją relację
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Teraz sama widzisz jak mam ja, zaczynam około 21 kończę czasem o 1-2 w nocy w zależności od książki, prawie codziennie,a wstaje o tej co Ty :O) więc wystarczy tylko się przyzwyczaić. Bez czytania przed snem ciężko zasnąć :)
    Tez czytam w wannie, fajnie się odprężyć po całym dniu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo ciekawa wydaje sie byc ta ksiazka:* moze kiedys uda mi sie do niej zajrzec:* buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  4. śliczna modelka!
    a książek zazdroszczę... :)
    ja też już nie mam co czytać... muszę coś upolować!

    OdpowiedzUsuń